sobota, 19 kwietnia 2014

króliczek czy kurczak?


Zastanawiałam się jaki temat wybrać na ten przed świąteczny okres, kiedy każdy jest zabiegany...kiedy kręgosłup woła o pomstę do nieba wysilając się przy kolejnej ciężkiej torbie z zakupami, a z ciasta, które zawsze nam wychodziło zrobił się zakalec. Wszystko co przychodziło mi do głowy wydawało mi się zbyt depresyjne, melancholijne, zbyt nietrafione do okazji, ale w końcu doznałam olśnienia przypominając sobie sytuację z pracy, kiedy to ujrzałam sukienkę, w której pewna pani zamierzała wystąpić na Wielkanoc :> 

<fanfary>.........<chwila napięcia>...........i teraz opis sukienki: biała z kolorowym deseniem (czerwony, zielony, niebieski, żółty), wykonana z przyjemnej dzianiny, ciekawy dekold, odpowiednia długość....i niby wszystko było by ok.....i nie powiedziałabym nic......gdyby nie jedna rzecz, a mianowicie wizja.....wizja owej pani w białej sukience w kolorowe zygzakowate wzory idącą poświecić jajka....:> Pierwsze skojarzenie: 'pisanka idzie poświecić pisanki', drugie skojarzenie: 'czy to koszyk idzie poświecić pisankę, czy to pisanka idzie poświecić koszyk'  i w końcu podpis pod moją wizja: ' pisanka i jej młode' 

I teraz powiem coś bardzo ważnego...nie wszystko co widzimy w lustrze odzwierciedla to co inni widza w rzeczywistości. W lustrze będziemy widzieć się jako sexownego świątecznego króliczka, a może się przytrafić, że w oczach innych będziemy po prostu żółtym, nieopierzonym kurczakiem, który nie do końca wydostał się ze swojej pisanki ;p

Mamy to do siebie, że jeżeli coś baaardzo, baaardzo nam się podoba to zaburzamy sobie samoocenę w zbyt pozytywnym kierunku i wtedy często dochodzi do sytuacji, że dla nas wyglądamy super w nowej sukience, ale podstawowe pytanie: czy patrzymy na NAS w sukience czy na sukienkę? I to nie jest tak, że uważam że robicie z siebie świąteczne pisanki, chce zwrócić uwagę na to co widzimy w lustrze. Prosty przykład na samej sobie...wchodzę do sklepu, od razu rzuca mi się w oczy piękna brzoskwiniowa sukienka ze złotymi koronkami...łapie ją w łapki...biegnę do przymierzalni....i na co patrze?.....na sukienkę, bo jestem nią tak bardzo zajarana, że nie widzę samej siebie...dosłownie jak sroka, która zobaczy coś błyszczącego i nic więcej jej nie interesuje, dopóki nie zataszczy swojej zdobyczy do gniazda. Ile macie tak kupionych ciuszków? nawet u mnie znajdzie się kilka ;p ....no może 2 :D ale teraz grzeczna ze mnie dziewczynka i wiem kiedy powiedzieć stanowcze NIE :D

A teraz dla wszystkich, którzy nie potrafią oprzeć się tego rodzaju zakupom przedstawie prosty sposób na radzenie sobie z nietrafionymi zakupami....róbcie zdjęcia....na zdjęciu wyjdzie wszystko, od razu widać czy fason jest odpowiedni, czy kolor nas nie przytłacza. Zajmie nam to tylko chwilę, a jak nie jesteśmy pewni czy sukienka za 400zł nie zostanie ubrana tylko raz i wrzucona później w najczarniejsze odmęty naszej szafy myślę, że poświecenie paru sekund za zrobienie zdjęcia to naprawdę niewiele :)

!!! WESOŁYCH ŚWIAT !!!
 ( ^)> <(^ )

(dla tych którzy tego nie widza to wyżej to 2 kurczaki :d )




1 komentarz:

  1. Ciekawy blog, trafiłam na niego z MyClothes.pl
    Chętnie poobserwuję, zapraszam do obserwacji mojego:)

    OdpowiedzUsuń